Żywienie dzieci – 11 najczęstszych błędów

19 listopada 2020, 

Każde dziecko jest inne. Jedno je dużo, szybko i chętnie, drugie je mało i raczej ostrożnie, trzecie z kolei je w stylu „nie no, on to naprawdę nic nie je”. Różna jest też odporność rodziców na to, że dziecko je inaczej niż byśmy tego chcieli.

Gdybym z całego wielkiego worka zasad dotyczących żywienia dzieci, miała wybrać jedną, moim zdaniem najważniejszą, to byłaby to zasada podziału ról. Czyli my, dorośli decydujemy o tym, co podajemy dziecku, natomiast to do Bobo należy decyzja, co i ile z tego zaproponowanego jedzenia zje 🙂  

Stosowanie tej zasady to już duży sukces, choć ona sama może być niewystarczająca. Jest jeszcze kilka rzeczy, na które warto zwrócić uwagę karmiąc małe dziecko. Zebrałam 11 najczęstszych błędów w żywieniu dzieci, z jakimi się spotykam. Opowiem Ci o tym, czego lepiej unikać.

Zaczynamy 🙂

1. Za mało warzyw w diecie

O ile często jest tak, że niemowlętom dość łatwo podać warzywa (zazwyczaj dzieci w pierwszym roku życia są otwarte na nowe smaki, choć oczywiście nie zawsze tak jest 🙂 ), o tyle u nieco starszych dzieci częściej jest to wyzwaniem. W okolicach drugiego roku życia może pojawić się bowiem neofobia, czyli lęk przed nowym jedzeniem.

O tym, czym jest neofobia i co możesz zrobić, żeby zwiększyć szanse na łagodniejsze jej przejście, przeczytasz tutaj.

Dla dziecka nowe jest nie tylko to, co dostaje ono do zjedzenia po raz pierwszy, ale również produkty, które dziecko jadło do tej pory pod inną postacią. Czyli gotowany kalafior, to coś innego niż kalafior w wersji pieczonej, zblendowanej czy kalafior w zupie.  

Żeby zrozumieć skąd się ten lęk przed jedzeniem w ogóle bierze, cofnijmy się na chwilę do czasów naszych przodków sprzed 10-20 tysięcy lat.

To jesteśmy w takiej paleolitycznej wiosce łowców zbieraczy. Prehistoryczne niemowlęta są co do zasady bardziej otwarte na nowe smaki niż ich 2-letni koledzy. Może to wynikać z tego, że takie malutkie Bobo, które zwykle leży sobie gdzieś na ziemi albo jest noszone przez dorosłego, dostaje do jedzenia to, co doświadczony członek plemienia uznał za bezpieczne. Kiedy dziecko nieco podrośnie, zrobi się bardziej niezależne i chętne do biegania, nie będzie możliwe żeby przez 24 godziny na dobę ktoś dorosły był przy nim i sprawdzał co pakuje do buzi. W takich okolicznościach zjadanie wszystkiego, co się napotka na drodze jest dla takiego maluszka bardzo niebezpieczne. Dlatego u dzieci wykształciły się mechanizmy, które zwiększyły szanse na przetrwanie. Strach przed jedzeniem kolorowych kuleczek z krzaków czy innych zielonych liści mógł dziecku uratować życie. Ta ewolucyjna teoria pozwala również wyjaśnić, dlaczego neofobia tak często dotyczy zielonych warzyw czy owoców, a nie pizzy z serem i keczupem.

Często jest tak, że rodzice podają dziecku kilkukrotnie dane warzywo, a kiedy maluszek za każdym razem odmawia jego spróbowania, szybko rezygnują z dalszych prób. Tymczasem badania pokazują, iż dzieci często potrzebują więcej prób zanim zdecydują się włączyć coś do swojego menu. Może to być kilkanaście prób, a nawet kilkadziesiąt.

Dlatego niezwykle istotne jest to, aby dziecku jak najczęściej proponować warzywa. I robić to w nienachalny sposób – nie zmuszać, nie przekupywać, nie straszyć, że będzie chore bez witaminek z jarmużu 🙂 Stwarzajmy dzieciom jak najwięcej okazji do oswajania warzyw i nie zapominajmy o dawaniu maluszkom dobrego przykładu. To, co znajduje się na talerzu mamy i taty jest często dużo atrakcyjniejsze dla dziecka.

2. Nadmiar białka

Białka są niezbędne dla prawidłowego wzrostu i rozwoju organizmu. Służą do budowy tkanek, są składnikami każdej komórki naszego ciała. Umożliwiają odpowiednie funkcjonowanie układu odpornościowego i hormonalnego, a także regulują wszystkie procesy związane z rozwojem młodego organizmu.

Zarówno niedobór, jak i nadmiar białka wiąże się z powstaniem zmian metabolizmu, które predysponują do wystąpienia u dziecka w przyszłości chorób cywilizacyjnych.

W naszym współczesnym świecie, w którym jedzenia raczej nie brakuje, niedobór białka jest coraz rzadziej spotykany. Z przeprowadzonych badań wynika, że przeciętny europejski przedszkolak spożywa ok. 3 razy więcej białka niż wynika z zalecanych norm. Zakładając, że Twoje dziecko nie chodzi głodne, większym zagrożeniem jest dla niego nadmiar białka niż jego niedobór. 

O tym, ile białka potrzebuje Twoje dziecko, gdzie białko występuje i czy warto bawić się z Bobo w „mięsny leci samolocik” możesz przeczytać tutaj.

placki bananowe

3. Za mało dobrych tłuszczów

Zapotrzebowanie na tłuszcz u dzieci jest wyższe niż u osób dorosłych. W żywieniu dzieci po 1. roku życia ilość tłuszczu powinna bowiem pokrywać ok. 30-35% całodziennego zapotrzebowania na energię. Oznacza to, że karmiąc Bobo nie stosujemy zasad fit niskotłuszczowej diety. Jest wręcz przeciwnie – w diecie dzieci, zwłaszcza tych najmłodszych, produkty light czy odtłuszczone wersje są niewskazane.

Tłuszcze możemy podzielić na takie, jakie powinny znaleźć się w diecie dziecka i na te, których należy na talerzach maluszków unikać. Do zalecanych tłuszczów zaliczamy tłuste ryby morskie, różnego rodzaju oleje, orzechy w odpowiedniej dla dziecka formie (czyli nie w całości dla małych dzieci), awokado, jaja, masło, nabiał, sery czy mięso. Natomiast te tłuszcze, których powinniśmy unikać to tłuszcze trans. Znajdziemy je przede wszystkim w przetworzonej żywności – wszystkich ciastach, ciastkach i ciasteczkach, słodkich rogalikach, smażonych po sto razy w tym samym tłuszczu frytkach czy chipsach.     

4. Cukier i soczki dla dzieci

W  2016 roku sporządzono raport, który dotyczył sposobu żywienia polskich dzieci w wieku od 5. do 36. miesiąca życia. Co się okazało? Między innymi to, że aż 75% dzieci, po 1. roku życia, spożywa więcej cukru niż wynika z rekomendacji.

Cukier to nie tylko to, co znajdziemy w cukierniczce, czyli sacharoza, ale również cukier zawarty w produktach spożywczych. I to ten ukryty cukier jest największym problemem. Głównie z tego względu, że jest ukryty 🙂 O ile sypiąc cukier do herbaty widzimy, ile go jest na łyżeczce, o tyle kupując ciasteczka nie mamy często tej świadomości.

Bardzo łatwym sposobem na przekroczenie zalecanej ilości cukru jest podawanie dzieciom soczków. W takiej przeciętnej butelce soku (400ml) pływają ok. 34 gramy cukru, czyli jakieś 8 łyżeczek. To jest więcej niż dzienna dopuszczalna dawka cukru dla małego dziecka.

Dlatego podając dziecku soczki codziennie możemy być niemal pewni, iż nie tylko podajemy mu maksymalną dozwoloną ilość cukru, ale nawet przekraczamy te normy. Wówczas nie ma już w diecie dziecka miejsca na słodkie jogurty, biszkopciki czy słodkie płatki do mleka.  

5. Monotonna dieta

W okolicach drugich urodzin część dzieci zaczyna wykluczać coraz więcej produktów ze swojego jadłospisu. Dotyczy to zarówno tych dzieci, które od początku jadły raczej wybiórczo, jak i dzieci, które do tej pory były chętne na poznawanie nowych smaków.

O tym, czym dokładnie jest neofobia i co możesz zrobić, żeby zwiększyć szanse Bobo na łagodniejsze jej przejście, przeczytasz tutaj.

To jak dziecko będzie przechodzić przez okres neofobii uzależnione jest od wielu czynników. Wpływ na to ma zestaw genów, jaki przekazaliśmy dziecku, ale również czynniki środowiskowe, na które mamy wpływ, jak np. nasza reakcja na odmawianie przez dziecko jedzenia, sposób, w jaki proponujemy dziecku posiłki czy częstotliwość, z jaką mu dany produkt proponujemy.

Istotne jest to, abyśmy pomimo tego, że dziecko odmawia zjedzenia danego produktu, nie zniechęcali się zbyt szybko. Dwie czy trzy próby to zdecydowanie za mało, żeby stwierdzić, że „nie, on nie lubi marchewki” 🙂

Im bardziej monotonna dieta, tym większe ryzyko wystąpienia niedoborów pokarmowych u dziecka. Z kilku czy nawet kilkunastu produktów dużo trudniej jest skomponować pełnowartościowy jadłospis niż wówczas, gdy mamy do dyspozycji szerszy wybór produktów.  

6. Nadmiar soli

Badania pokazują, że średnie spożycie soli w Polsce jest zbyt wysokie. Przekraczamy zalecane normy mniej więcej dwukrotnie.

Dzieciom, które ukończyły 1. rok życia, możemy dodawać niewielkie ilości soli do potraw. Jednak ze względu na to, że nadmiar soli jest tak często spotykany, nie traktowałabym tego jak przyzwolenia do całkowitego „przymknięcia oka na sól”, „hulaj dusza piekła nie ma” i „dobra, to teraz w końcu wszyscy razem jemy na śniadanie słoną jajecznicę” 🙂

Nadmiar soli wpływa niekorzystnie na nerki, a dodatkowo sprawia, że maluszek przyzwyczaja się do słonego smaku. Pierwsze lata życia dziecka to okres, w którym kształtują się nawyki żywieniowe i jeśli będziemy w tym czasie podawać dziecku dużo słonych potraw, to w przyszłości z większym prawdopodobieństwem będzie regularnie sięgać po sól.

Jest taki domowy, bardzo nieidealny test, który może pomóc Ci zorientować się czy jecie za dużo soli. Jeśli goście, których częstujesz obiadem, po pierwszym gryzie zaczynają szukać wzrokiem solniczki, a rosół, który jesz w restauracji i u cioci na imieninach jest dla Ciebie za słony, to możesz przypuszczać, że utrzymujecie spożycie soli na zalecany poziomie 🙂  

Karmiąc dziecko, pamiętaj, że poza produktami, o których wiemy, że zawierają sól (bo są słone :)), jest również grupa produktów, których wiele osób nie podejrzewa o zawartość soli – będzie to np. pieczywo, wędliny czy warzywa w puszce.  

7. Za mało DHA w diecie

Kwasy DHA Mają bardzo duże znaczenie dla prawidłowego rozwoju i funkcjonowania układu nerwowego i mózgu. Głównym ich źródłem są ryby oraz owoce morza.

Jeśli dziecko nie spożywa 1-2 porcji ryb (ewentualnie owoców morza) tygodniowo, to dostarczenie odpowiednich ilości DHA z pokarmem może być niewystarczające. Nasz organizm nie potrafi sam wytworzyć kwasów DHA, dlatego jeśli Bobo zawsze zrzuca ryby ze stolika albo daje się namówić najwyżej na gryzka raz w miesiącu, warto włączyć suplementację DHA.  

8. Brak suplementacji witaminy D

Witamina D pełni w naszym organizmie bardzo dużo różnych funkcji. Wpływa m.in. na prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego, pomaga zapobiegać zespołowi metabolicznemu, cukrzycy czy chorobom autoimmunologicznym. Jest niezbędna dla prawidłowego rozwoju kości, odgrywa bardzo ważną rolę w metabolizmie wapnia i fosforu. Wykazano również, że witamina D ma istotny wpływ na funkcje poznawcze, a przy jej niedoborze rośnie ryzyko wystąpienia zaburzeń nastroju.

Głównym źródłem witaminy D jest synteza skórna, która niestety w naszej szerokości geograficznej,  w miesiącach od października do marca, praktycznie nie występuje. Poza wystawianiem się na słońce, witaminę D możemy pozyskać z pożywienia. Jednak tutaj, choćbyśmy się bardzo starali, i tak jej ilość dostarczona z jedzeniem będzie niewielka. I na pewno niewystarczająca.

Dawka witaminy D dla dzieci powyżej 1 roku wynosi 600-1000 IU/ dziennie. Ze względu na to, że niedobory witaminy D występują często nie tylko u dzieci, ale również u osób dorosłych, zachęcam do tego, abyście w sezonie jesienno-zimowym sięgali po nią całą rodziną 🙂

9. Jedzenie w sposób nieświadomy

Nieświadome jedzenie, czyli jakie?

Takie, które nie wspiera utrzymywania przez dziecko umiejętności rozpoznawania sygnałów głodu i sytości, jakie jego organizm wysyła.

Dzieci (jeśli są zdrowe) od momentu narodzin doskonale wiedzą czy są głodne, czy nie. Nie tylko potrafią same się zorientować, że chciałyby coś zjeść, ale potrafią również nam to zakomunikować. Płaczem, zdenerwowaniem, jęczeniem, podirytowaniem, rzucaniem na ziemię (siebie, zabawek), aż w końcu po kilku latach mówią „mamo, jestem głodny” 🙂

Korzystanie z rozpraszaczy (np. bajki) podczas karmienia dziecka, ale również podawanie mu jedzenia w trakcie zabawy czy jednocześnie z wykonywaniem innych czynności, oddala Bobo od jedzenia intuicyjnego.

Naszym zadaniem powinno być wspieranie świadomego jedzenia przez dziecko. Podawanie posiłku, kiedy maluch jest głodny, pozwalanie na wstanie od stołu, kiedy widzimy, że się najadł. Pozwala to dziecku na lepsze korzystanie z mechanizmów samoregulacji, a w dłuższej perspektywie czasu, ułatwia utrzymanie prawidłowej masy ciała.

10. Za mało żelaza w diecie

Niedobory żelaza są najczęściej występującymi niedoborami na świecie. Czyli jeśli czegoś zjadamy za mało, to z największym prawdopodobieństwem będzie to właśnie żelazo. Co więcej, małe dzieci są szczególnie na te niedobory narażone. Jest to związane z szybkim tempem wzrostu przy jednoczesnym wysokim zapotrzebowaniu na ten pierwiastek. Spożywanie niewystarczającej ilości żelaza może prowadzić do anemii z niedoboru żelaza. Jednym z jej objawów jest spadek apetytu, który skutkuje tym, że dziecko je za mało (również produktów bogatych w żelazo), co dalej wpływa na zwiększenie niedoborów. Więcej na ten temat pisałam tutaj.

Gdzie znajdziemy żelazo?

Między innymi w mięsie, rybach, roślinach strączkowych, jajkach, orzechach, nasionach, ale również w kaszach (dużo żelaza ma np. amarantus) czy niektórych warzywach (np. ziemniaki ze skórką). Moim sposobem na zwiększenie ilości żelaza w potrawach, które naturalnie nie zawierają go dużo jest dodawanie pasty sezamowej. Wrzucam ją do owsianki, ciastek albo smaruję nią kanapki.

11. Za mało wapnia w diecie

Wapń jest niezbędny do prawidłowego kształtowania i wzrostu kości, ale również do prawidłowego działania mięśni, krzepnięcia krwi, czy przekazywania sygnałów nerwowych.

O ile niemowlęta czy starsze dzieci, które nadal są karmione piersią lub mlekiem modyfikowanym do grupy ryzyka jeśli chodzi o niedobory wapnia nie należą, o tyle w okolicach 2-3 urodzin powoli zaczynają być na te niedobory bardziej narażone.  

Do źródeł wapnia zaliczamy nie tylko produkty mleczne, ale również sardynki, rośliny strączkowe, tofu, sezam, suszone owoce (np. daktyle), niektóre warzywa (np. brukselka) czy owoce (np. pomarańcze).

W zapobieganiu niedoborom wapnia ważną rolę odgrywa witamina D. Jeśli jest jej w organizmie za mało, wchłanianie wapnia jest utrudnione.  Czyli stosowanie się do punktu o witaminie D zyskało właśnie dodatkowe uzasadnienie 🙂