Dziecko nie chce zjeść posiłku – co z tym zrobić?

4 października 2022, 

  • „Kochanie, obiad! Chodź do stołu.”
  • „Nie chcę.”

Ojej, i co teraz? Obiad ugotowany, stoi na stole i czeka, a Bobo ma najwyraźniej inne plany.

Na początku chciałabym zaznaczyć, że w artykule piszę o sporadycznym odmawianiu posiłków. Jeśli dziecko często rezygnuje z jedzenia, warto poszukać przyczyn takiego zachowania. Powody, dla których dziecko nie chce jeść posiłku znajdziesz (tutaj)

Przyjrzyjmy się zatem kilku strategiom stosowanym przez rodziców w odpowiedzi na „Nie, teraz nie przyjdę na zupkę”

No może jednak gryzka

„Ojeny ono nic nie je, na pewno będzie głodne, musi coś zjeść, bo nie urośnie” i próbujemy z wciśnięciem chociaż jednego gryza, ze zjedzeniem chociaż mięska, z samolocikiem prosto do buźki albo „no chodź tylko spróbuj”.

Presja najczęściej powoduje zwiększenie oporu. Czyli im bardziej będziemy naciskać na spróbowanie, tym intensywniej dziecko będzie mówić, że nie. Intensywniejsze „nie” generuje w nas więcej lęku więc naciskamy jeszcze mocniej, a dziecko jeszcze bardziej próbuje zaznaczyć swoje granice jeszcze głośniejszym „nie”. Tak to się kręci.

Podstawowa zasada żywienia dzieci (zasada podziału odpowiedzialności- możesz o niej więcej przeczytać tutaj albo posłuchać tutaj) mówi o tym, że to do rodzica należy decyzja co podać dziecku do zjedzenia, a to dziecko decyduje o tym co i ile z tego zaproponowanego mu jedzenia zje. I może zadecydować, że zje ZERO. Naciskanie na to, żeby Bobo skubnęło chociaż trochę obiadu jest przekroczeniem granicy i deptaniem po obszarze kompetencji dziecka.

dziecko nie chce zjeść

Bo nie będzie dzisiaj bajki

Czyli straszenie jako strategia na przekonanie malucha do obiadu.

Tutaj nie dość, że ingerujemy w decyzje, które powinny należeć do dziecka (ile i czy w ogóle zje) to jeszcze dokładamy porcję negatywnych emocji do posiłku. Ludzie naprawdę niechętnie siadają do stołu, kiedy panuje przy nim atmosfera lęku.

Jednym z powodów, dla których dzieci odmawiają jedzenia jest napięcie pojawiające się w czasie posiłków. Naszym zadaniem powinno być wprowadzenie do jadalni lekkości i przyjemnej atmosfery, a nie dorzucanie lęku. Straszenie nie zachęca do próbowania nowości i nie buduje dobrej relacji z jedzeniem.

Zdarza się i tak, że dziecko przekupione wizją bajki po obiedzie zgodzi się na warunki postawione przez rodzica i dokończy kotleta po to, żeby obejrzeć nowe dokonania Psiego Patrolu. Zjadło ze strachu przed karą, a nie z powodu fizjologicznego głodu. Patrząc na tę sytuację możemy mieć nawet wrażenie, że odnieśliśmy zwycięstwo i że takie sposoby świetnie działają. Jednak w dłuższej perspektywie oddalają one dziecko od umiejętności rozpoznawania sygnałów płynących z jego organizmu. Oduczają malucha orientowania się, kiedy jest głodne, a kiedy brzuch już pełny. Ta kompetencja wydaje się być kluczową jeśli mówimy o utrzymaniu optymalnej masy ciała w przyszłości czy zdrowej relacji z jedzeniem. 

To samo dotyczy straszenia zdrowotnymi konsekwencjami niezjedzenia obiadu. „Jak nie zjesz to się rozchorujesz” albo „Jak się nie je obiadu to się wolno biega”. 

Dziecko nie chce zjeść – To ja Ci szybko zrobię drugi obiadek

Takie rozwiązanie ma moim zdaniem uzasadnienie w jednym przypadku – kiedy zaproponowaliśmy dziecku do jedzenia tylko takie produkty, których ono nie jada. Wracając na chwilę do zasady podziału ról, zaproponowany posiłek musi być dostosowany do umiejętności i rozwoju dziecka (miska zupy do samodzielnego jedzenia dla siedmiomiesięcznego Bobo nieco przekracza jego możliwości) i nie może składać się tylko z rzeczy, których dziecko nie lubi. Przynajmniej jeden składnik obiadu musi należeć do grupy zjadanych przez dziecko produktów. Ulubiony klops taplający się w nielubianym sosie pomidorowym się nie liczy.

Przynoszenie dziecku zastępczego obiadu w postaci jego ulubionego produktu, który zawsze chętnie zje, niesie ze sobą pewne konsekwencje. Po pierwsze robisz drugi obiad (mnie ten argument już nieco odstrasza 🙂 ). Ale nie tylko- a po drugie chodzi również o przestrzeń pomiędzy „jestem najedzony”, a „mój brzuch jest tak głodny, że wsunę wszystko co znajdę”.

Wyobraź sobie głód jako 10-stopniową skalę. Jesteś głodna 10/10, a przed Tobą leży surowa marchewka. Do ulubionych produktów to nie należy, ale w tej chwili zjesz cokolwiek więc sięgasz po marchewkę żeby zaspokoić głód.

A teraz przenosimy się na skali do głodu na poziomie 6/10. Coś byś zjadła, ale w sumie to może można jeszcze poczekać. I leży przed Tobą ta marchewka. Nie masz ochoty, zaczekasz na większy głód. A gdyby podmienić marchewkę na super pyszny sernik? Ja bym brała 🙂

Jeżeli dziecko odmawia zjedzenia obiadu ze względu na to, że jego głód oscyluje gdzieś na poziomie 6/10, a my zamiast posiłku podamy mu bułę, bo nie chce jeść, „a przecież coś zjeść musi” to trochę jakbyśmy mu podkładali ten serniczek. Zje dla przyjemności. Nie dlatego, że jest głodne. 

Na tej same zasadzie działa deser podany bezpośrednio po niezjedzonym obiedzie.

Zatem czas na moją ulubioną strategię:

Dziecko nie chce zjeść obiadu, a ja nie robię prawie nic 🙂

„Ok, widzę, że nie jesteś głodny. Nie musisz jeść” albo „ja zgłodniałam, zjem obiad. Jak będziesz miała ochotę to chodź też”. Bardzo często okazuje się, że takie podejście działa jak magiczne hokus pokus i dziecko siada do stołu.

A nawet jeśli nie usiądzie i nie zje, to istnieją inne plusy tej sytuacji:

  • maluch zauważył jakie sygnały wysłało jego ciało i adekwatnie na nie odpowiedział
  • zaznaczył swoje granice i autonomię
  • działaliśmy zgodnie z zasadą podziału ról  

„No dobra, ale ono zaraz będzie GŁODNE”

Może się tak okazać. I co dalej? Jak się zachować kiedy dziecko 15 minut po niezjedzonym obiedzie woła, że chce batonika?

Ja w takiej sytuacji najczęściej proponuję podgrzanie obiadu. „Brzuszek już zgłodniał? To chodź Twoja zupa już czeka”.

Możesz również wykorzystać okazję i opowiedzieć dziecku czym jest głód. Nie mówię tu absolutnie o trzymaniu dwulatka kolejnych trzech godzin bez posiłku. Chodzi mi o wytłumaczenie maluchowi, że jak się nie je, to brzuch zaczyna dawać znać, że chce jeść.

Rodzic jest odpowiedzialny za wyznaczenie pór posiłków. Jeżeli dziecko nie zjadło obiadu w porze obiadu i odmawia zjedzenia go pół godziny później (a widzisz, że jest już głodne), to możesz zadecydować o podaniu innego posiłku. Tu nie ma jednego rozwiązania, które sprawdzi się zawsze i wszędzie. Ważne jest znalezienie balansu między czekaniem za wszelką cenę do pory kolejnego posiłku i przetrzymywanie głodnego dziecka w tym stanie „żeby się nauczyło czym jest głód”, a podrzucaniem mu chrupków i ciasteczek od razu po tym jak zgłosi, że jednak zgłodniało. Im dziecko starsze, tym przerwy między posiłkami mogą być dłuższe.

Pamiętaj też o tym, że ważny jest Twój spokój. Odmowa posiłku przez dziecko nie jest zamachem wymierzonym w Twoją stronę. I nie powinna spotykać się z karą. „Nie zjadłeś obiadu, to nie ma teraz podwieczorku!!”. Nie. Nie i nie 🙂 OK, nie zjadło obiadu. Może dostać obiad trochę później, może też zjeść podwieczorek. Istotne jest tylko żeby nie budować nawyku, że jak się odmówi zupki, to za moment mama zawsze da muffinka.

PS dzieci nie padają z głodu jak nie jedzą kilka godzin 🙂

Dużo spokoju!