Mamo czy jestem głodny?

30 grudnia 2019, 

Wiecie kto jest mistrzem rozpoznawania czy jest głodny, czy już się najadł?
Małe dzieci. A przynajmniej większość z nich. Ludzie rodzą się z umiejętnością rozpoznawania sygnałów głodu i sytości, inaczej nie mieliby szansy przetrwać jako gatunek. Małe dzieci nie wiedzą jeszcze, że wypada zjeść wszystko co leży na talerzu. Albo że przecież jadły godzinę temu i nie powinny jeszcze zgłodnieć.

Nasze główne zadanie powinno polegać na nieprzeszkadzaniu im w odczytywaniu tych sygnałów wysyłanych przez organizm. A to jest bardzo trudne zadanie. Bo uwagi w stylu „zjedz marchewkę, jest taka pyszna”, „hop otwieramy buzię, jeszcze jedna łyżeczka”, „frrrrrrr samolocik!”, „jak nie zjesz mięcha to nie dostaniesz deseru” potrafią mocno zamącić. Skoro mama, która jest przecież taka mądra i wszystko wie, mówi, że jestem jeszcze głodny, to chyba coś w tym musi być. Nie pomoże też na pewno regularne podkarmianie malucha słodyczami albo wgapianie się w baję podczas posiłków.

Jeżeli dziecko prawidłowo się rozwija, przyrasta sobie harmonijnie na siatce centylowej i jego zachowanie nie wzbudza naszego niepokoju, to możemy założyć, że całkiem dobrze radzi sobie z rozpoznawaniem sygnałów, jakie wysyła jego ciało. W takiej sytuacji zarówno pozostawienie delikatnie nadgryzionego obiadu jak i podwójna dokładka są jak najbardziej w porządku. Czerwona lampka powinna nam się zapalić w sytuacji, gdy dziecko regularnie odmawia jedzenia, rozszerzanie diety idzie bardzo opornie albo w drugą stronę – dziecko jest non stop głodne i przybiera w zbyt szybkim tempie. Dobry lekarz wyłapie nieprawidłowości na wizycie kontrolnej (albo zaleci dalszą obserwację i zachowanie spokoju). Bo czasami zdarza się, że dla dziecka odczytywanie sygnałów głodu i sytości jest trudne lub pojawiają się inne przeszkody w spożywaniu pokarmów (pisałam o tym tutaj). Jeśli wiemy, że dziecko ma problemy z rozpoznawaniem głodu fizjologicznego i stanu sytości, to do akcji wkraczamy stymulując i narzucając trochę więcej kontroli. Co nie znaczy wpychania jedzenia w dziecko na siłę. Częstsze proponowanie, jedzenie poza kuchnią, kilkukrotne pytanie czy chce coś zjeść, zabawy z jedzeniem, zachęcanie do aktywności fizycznej – sposobów jest dużo.

Takie intuicyjne jedzenie jest najlepszym sposobem żywienia i dla dziecka, i dla dorosłego. Jesz tyle ile potrzebujesz bez liczenia kalorii, wyrzutów sumienia, pękającego do przejedzenia brzucha czy zastanawiania się ile to porcja. Ale my dorośli takiego jedzenia musimy się często nauczyć. Dzieci już to mają więc świetnie by było gdyby wiedziały co to głód i sytość jak najdłużej. Trzeba im trochę zaufać 🙂