Zakazany owoc

13 stycznia 2020, 

Wiecie, że jak będziecie trzymać w domu cukierki na stole, ale nie pozwolicie Bobo ich zjeść, to te cukierki staną się dla nich najwspanialsze, najpyszniejsze i w ogóle mają szanse wygrać w konkursie na ulubione jedzenie? To samo dotyczy sytuacji „no dobra, jednego możesz zjeść, ale nie więcej”.

Badania eksperymentalne pokazują, że jeśli dzieci mają w zasięgu wzroku jakieś jedzenie, którego im się  zabrania albo ogranicza jego spożycie, to dużo chętniej po nie sięgają kiedy już mogą i bardziej im ono smakuje niż jedzenie, które mogą sobie zjadać kiedy tylko chcą. Sprawdzano jak na maluchy działają słodycze. Nie można tych wyników przenieść na wszystkie pokarmy, nikt nie badał czy brokuł też ma taką moc przyciągania 🙂

Do jednego z badań, w którym uczestniczyły dzieci pomiędzy 3., a 5. rokiem życia wybrano dwa różne batoniki. Oba zostały na początku ocenione przez maluchy jako „w miarę ok, ale nic specjalnego”. Eksperyment polegał na tym, że przez 5 tygodni dzieci mogły sobie jeden z tych batonów jeść, a dostęp do drugiego był ograniczony. Okazało się, że ten zakazany batonik nagle stał się bardziej pożądany, dzieci częściej o niego prosiły i zaczęły lepiej oceniać jego smak. 

Drugie badanie, które polegało na tym, że najpierw dzieci mogły sobie skubać ciastka ile chcą, a później miały do nich ograniczony dostęp, dały podobne wyniki. W przypadku kiedy wprowadzono restrykcje dzieci chciały tych ciastek jeść więcej niż wcześniej. Potwierdzi to pewnie każdy rodzic, który przez nieuwagę postawił na stole sernik (albo zamówił kawałek ciacha w kawiarni jak mój mąż) i chciał go tak sobie zjeść nie dając dziecku, bo ono jeszcze jest małe i słodyczy nie je.

Co ciekawe, te pierwsze badania z dwoma batonikami nie skończyły się na sprawdzeniu jak dzieci reagują na nie w czasie trwania eksperymentu. Po trzech tygodniach od jego zakończenia porównano jeszcze raz ochotę maluchów na poszczególne batony i różnice pomiędzy nimi były dużo mniejsze niż wcześniej. Możliwe, że w życiu Bobo dzieje się tyle ciekawych rzeczy, że mało go interesuje uganianie się za czymś co kilka tygodni wcześniej było zakazane. Daje to też nam rodzicom nadzieję na to, że jak szybko przestaniemy kłaść na widoku słodycze i mówić „nie”, „stop”, „to niezdrowe”, „no dobra, ale tylko mały kawałek” to nie spowodujemy, że dziecko będzie chciało jeść ciastka bez przerwy. Okazało się też, że maluchy generalnie zjadły mniej batoników po tych trzech tygodniach. Zarówno tych zakazanych, jak i tych które leżały sobie na stole i były „do wzięcia”. 

Istotne jest to, że w badaniach sprawdzano jak dzieci reagują na jedzenie znajdujące się gdzieś pod nosem (jest blisko, ale nie wolno go zjeść). Nie możemy wrzucać do jednego worka każdego trzymania przez rodziców słodyczy w domu. Jeśli w szafce znajdującej się poza zasięgiem biegającego półtoraroczniaka trzymacie czekoladę na czarną godzinę (to mój przypadek :p) i zjadacie ją kiedy Bobo naprawdę nie widzi, to jest to coś innego niż trzymanie tej czekolady na stole i niepozwalanie dziecku się poczęstować.

Czyli jeszcze raz w dużym skrócie:

Zakazywanie dzieciom jedzenia słodyczy, które leżą sobie przed nimi powoduje, że mają one dużo większą ochotę na ich zjedzenie. Jedzą ich więcej niż wtedy gdy nie ogranicza im się ich spożycia. Co więcej, bardziej im te słodycze smakują jeśli były zakazane.

Pamiętajcie, że to są badania na pewnej grupie obcych dzieci, z których wyciąga się średnią i sprawdza czy są pomiędzy grupami statystycznie istotne różnice. Jasne, że może się okazać, że na Wasze dziecko akurat to nie działa. Eksperymenty dotyczyły dzieci powyżej trzech lat, które już wiedzą, że jak schowasz batona za palcami, to on tam nadal jest. Sami sprawdźcie kiedy Wasze dziecko zaczyna się orientować, że ma na talerzu coś innego niż Wy i wyciąga ręce po Wasze jedzenie. Myślę, że wtedy warto przemyśleć jedzeniową strategię i nie kusić Bobo sernikiem jeśli nie chcecie żeby go wcinał.