Raport WHO o żywności dla niemowląt. Co jest nie tak z gotowcami dla maluchów?

8 września 2019, 

Cały czas spotykam się z przekonaniem, że jak coś jest dla dzieci to na pewno jest bardzo zdrowe, tysiąc razy przebadane i w ogóle można w ciemno brać bez czytania składu. Nie mówię, że gotowa żywność dla niemowląt jest zawsze zła, ale szczerze mówiąc nie powinna stanowić postawy diety.

W lipcu WHO wydało raport dotyczący żywności dla niemowląt i małych dzieci. Przeczytałam z zaciekawieniem. Zwłaszcza, że raport ten miał być odpowiedzią na pojawiające się wątpliwości, czy gotowe produkty dla maluchów są dla nich odpowiednie.

Dane zbierano na przełomie 2017 i 2018 roku w 4 dużych miastach (Wiedniu, Sofii, Budapeszcie i Hajfie).  Sprawdzono, jakie produkty dla maluchów w wieku do 3 lat dostać można w sklepach i jak ich skład ma się do zaleceń wydawanych przez WHO i poszczególne krajowe wytyczne. Przebadanych zostało całkiem sporo, bo prawie 8 tysięcy produktów znajdujących się w ponad 500 sklepach. 

Zanim przejdę do bardziej szczegółowego omówienia tego, co pokazało to badanie, zdradzę Wam, że wcale niekoniecznie jedzenie gotowych produktów dla dzieci wyjdzie im na zdrowie (to tak na wypadek gdyby ktoś nie dotrwał do końca artykułu :))

Okazało się bowiem, że:

•             Zgodnie z wytycznymi WHO, komercyjnie dostępnego jedzenia dla dzieci nie powinno się oznaczać, jako odpowiednie dla niemowląt poniżej 6 miesięcy. Tymczasem duża część żywności dla maluchów (od 28% do 60%) tak właśnie została oznaczona.

WHO rekomenduje, aby przez pierwszych 6 miesięcy życia zdrowe niemowlęta karmione były wyłącznie mlekiem (artykuł o tym, kiedy przychodzi czas na rozszerzanie diety o coś więcej niż mleko znajdziesz tutaj). Zaznaczę tutaj, że generalnie zgodnie z prawem można produkty dla niemowląt oznaczać jako odpowiednie dla maluchów powyżej 4. miesiąca życia (u nas w Polsce też), ale WHO zaleca żeby tego nie robić.

•             Spora część produktów zawierała zbyt mało kalorii.

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to nawet dobrze, że maluchy dostają do jedzenia niskokaloryczne potrawy. Nie dotyczy to jednak niemowląt. Ze względu na to, że mają one jeszcze niewielkie żołądki, ważne jest zadbanie o to, żeby jadły pokarmy gęste odżywczo. Czyli żeby w niewielkiej porcji, jaką pomieszczą ich brzuchy znalazło się jak najwięcej substancji odżywczych.

•             Z drugiej strony wszystkie dzieciowe biszkopty, wafelki, ciasteczka i inne słodkości, które chociaż niewiele różnią się składem od zwykłych słodyczy dla dorosłych, to z jakichś niezrozumiałych dla mnie przyczyn określone są jako zdrowe przekąski dla najmłodszych, według raportu są za bardzo kaloryczne. I one z kolei jak się pewnie domyślacie przyczyniają się do tego, ze dzieci spożywają za dużo. I zwyczajnie od tego tyją.

Czytając dwa powyższe punkty może komuś nasunęła się myśl, że wystarczy dawać dzieciom trochę produktów za mało kalorycznych i trochę za dużo. I po kłopocie, bo wyjdzie na zero. Pod względem kalorii może i tak, ale dieta składająca się z marchewki i biszkoptów na pewno nie dostarczy maluchowi wszystkich niezbędnych składników odżywczych.

I teraz dochodzimy do bardzo ważnego punktu. Nawet bym powiedziała, że najważniejszego.

•             W prawie połowie produktów dla maluchów aż 30% dostarczanej energii pochodziła z cukrów, a ok 40% produktów zawierała tych cukrów 40%. Chodzi tutaj zarówno o tzw. cukry dodane (czyli te, które producent dodał do jedzenia w procesie produkcyjnym), jak i naturalne cukry proste pochodzące z owoców i warzyw.

Specjaliści podkreślają w raporcie, że podawanie dzieciom na tak wczesnym etapie życia produktów zawierających duże ilości cukru, wpływa na ich późniejsze preferencje do smaku słodkiego. Czyli jak przyzwyczaimy niemowlę do jedzenia słodkich rzeczy, to będzie nam później bardzo bardzo trudno je od tego odzwyczaić i przekonać, że gorzkie i wytrawne potrawy też są smaczne.  

Skoro w co drugim produkcie na półkach z dziecięcym jedzeniem jest co najmniej 30% cukru, to ciężko jest zmieścić się w zalecanych przez WHO normach, które mówią, że dzienne spożycie cukrów nie powinno przekraczać 10%. To jest górna granica. A tak najlepiej to by było gdyby cukry ograniczyć do 5%. Zdaniem WHO takie spożycie cukrów przyniesie najwięcej korzyści zdrowotnych.

Badano jeszcze kilka innych aspektów, takich jak m.in zwartość białka, tłuszczu czy soli w żywności. Tutaj wyniki były już dużo lepsze. Zawartość soli w większości produktów odpowiadała normom. Ilości białka i tłuszczu też były prawidłowe. Chociaż co ciekawe, zawartość tłuszczu w produktach dla starszych dzieci była wyższa niż u niemowląt, a powinno być odwrotnie. U sześciomiesięcznego dziecka zapotrzebowanie na tłuszcz wynosi bowiem 40-60% i spada do 30-35% u dwulatków.

Jeśli zdecydujecie się na karmienie malucha posiłkami ze słoików, to plis czytajcie co tam siedzi w środku. Słoik słoikowi nierówny. Jest bardzo dużo jedzenia o dobrym składzie, ale niektóre naprawdę są kiepskie. Bardzo kiepskie, złe i niezdrowe 🙂

Cały raport możecie znaleźć tutaj:

Commercial foods for infants and young children in the WHO European Region 

http://www.euro.who.int/__data/assets/pdf_file/0003/406452/CLEAN_Commercial-foods_03July_disclaimer_LV.pdf?ua=1