Nasze pierwsze stałe pokarmy

4 października 2019, 

Wytyczne i zalecenia ekspertów nie nakazują wprowadzać pokarmów uzupełniających w jakiejś ściśle określonej kolejności. Ze względu na wrodzone preferencje słodkiego smaku, niektórzy specjaliści proponują zacząć od warzyw, a dopiero później podawać maluchom owoce. Ma to spowodować większe zainteresowanie warzywami. Spotkałam się też niejednokrotnie ze stwierdzeniem, że tak czy siak mleko jest najsłodsze spośród spożywanych przez malucha pokarmów, dlatego nie ma różnicy czy zaczniemy od marchewki, czy od jabłka. Ja starałam się kłaść małej na stół jednocześnie i warzywa, i owoce, i pokarmy będące źródłem żelaza, tak żeby sama wybierała na co ma ochotę. Robiłam tak, bo widziałam, że brokuł bardzo często wygrywał z bananem. Jeśli dziecko mocno preferuje słodki smak i przez kilka dni zjada owoce, a resztę pokarmów zostawia, warto je ograniczyć i postawić na bardziej wytrawne potrawy.

Przez pierwsze dwa miesiące zapisywałam co moja córka zjadła. Zazwyczaj gotowałam warzywa na parze i podawałam w kawałkach. Z mięsa robiłam kotleciki mielone, z mąki naleśniki, a kaszę wykorzystywałam do babeczek, pasztetów albo chleba.

To nie jest kompletna lista tego, co można podawać niemowlakowi. Chciałam Wam pokazać, że BLW to nie jest nic skomplikowanego i zainspirować do proponowania dużej ilości różnych produktów.

Co mała dostała w pierwszym miesiącu wprowadzania pokarmów stałych:

Jabłko, gruszkę, banana, marchewkę, pietruszkę, jajko, indyka, wołowinę, łososia, ziemniaki, bataty, brokuły, kalafior, paprykę, soczewicę, kaszę jaglaną, płatki owsiane, mąkę gryczaną, awokado, masło, chleb żytni 100%, cukinię, oliwę z oliwek, mąkę kasztanową, chleb owsiany.

[Raz było tak, że nic nie jadła i pluła, a następnego dnia wcinała ze stołu wszystko]

W drugim miesiącu dodatkowo:

Maliny, porzeczki (mrożone), zielony kalafior, mąkę z ciecierzycy, mleko kokosowe, mleko owsiane (do naleśników), makaron z soczewicy, makaron z ciecierzycy, pstrąga, buraki (dołączyły do jadłospisu tak późno, bo bałam się wcześniej, widząc jak wygląda kuchnia i moje dziecko po jedzeniu), korzeń pietruszki, pastę sezamową, chleb gryczany (z kaszy), nektarynkę, pomidora, ogórka, szparagi, kurczaka, czerwoną fasolę, jeżyny, hummus.

[I jeszcze raz, żeby nie było, że to wszystko zawsze jej smakowało. Czasami brała gryza i na tym kończył się posiłek, a czasami nakładałam na stół dokładkę za dokładką :)]

Na początku rozszerzania diety starałam się kupować w sklepie z ekologiczną żywnością. Zwracałam uwagę na sezonowość warzyw i owoców i w miarę możliwości kupowałam produkty lokalne. Znaczna większość posiłków wyglądała tak, że podawałam np. kawałek mięsa, ugotowane warzywo, owoc czy dwuskładnikową babeczkę z kaszy i soczewicy. Zależało mi na tym żeby mała poznawała dużo nowych smaków, ale nie chciałam przy tym spędzać długich godzin w kuchni.