Zasada podziału ról

5 lutego 2020, 

Z jednej strony słyszymy, że dobrze jest podążać za dzieckiem, reagować na sygnały jakie wysyła, odpowiadać na jego potrzeby również te związane z jedzeniem, z drugiej strony jednak trochę nas kusi żeby bardziej zaingerować w żywienie Bobo. Bo widzimy, że brokuł został na talerzu nietknięty, marchewka jest ble, a brukselkę to dotknie jedynie po to żeby ją ściągnąć z talerzyka i odsunąć najdalej jak się da. W ogóle to ono najchętniej by jadło codziennie samą bułę. Albo jeszcze lepiej – samo masło z bułki 🙂 Jak to ze sobą pogodzić? Jakie decyzje w kwestii jedzeniowej należą do rodzica, a jakie do dziecka? O tym właśnie mówi nam zasada podziału ról. Polega ona na tym, że to rodzic mówi kiedy i co będzie do jedzenia, a dziecko decyduje co i czy w ogóle cokolwiek z tego zje.

Jak zasada podziału ról wygląda w praktyce?

To zależy 🙂
Jest w tym dużo asertywności, stawiania i bronienia swoich granic z poszanowaniem granic drugiej strony. Coś, czego nauczenie się może być trudne jak nauka nowego języka.

Po pierwsze to jak wygląda zasada podziału ról zależy od wieku dziecka i jego umiejętności. Proponowanie może oznaczać zarówno położenie kawałka ugotowanej marchewki przed małym Bobo, jak i podanie mu marchewkowej papki na łyżeczce. Ale już nie bardzo możemy mówić o tym, że zaproponowaliśmy dziecku marchewkę, ale ono zdecydowało się jej nie jeść jeśli kładziemy przed nim warzywo, a maluch zupełnie nie radzi sobie z jej złapaniem i włożeniem do buzi. Bo może chce, ale zwyczajnie nie umie. Albo, że przestrzegamy zasady podziału ról nakładając obiad na łyżkę i biegając za dzieckiem wołamy, że samolot leci i ma otworzyć buzię. Dostosowywanie pokarmów do poziomu umiejętności dziecka i odpowiadanie na wysyłane przez niego sygnały to punkt wyjścia.

Proponując posiłek zwróćcie również uwagę na to, żeby na talerzu znalazło się coś, co dziecko akceptuje. Nie muszą to być same ulubione rzeczy, bo w rozszerzaniu diety chodzi o to żeby poszerzać wachlarz jedzonych przez dziecko pokarmów. Ale jeśli moja córka nigdy nie bierze dyni do ust (a kładłam jej na stoliku dynię już pewnie ze 130 razy) to nie mogę powiedzieć, że zaproponowałam jej obiad, a ona nie była głodna jeśli podam tylko tę nieszczęsną dynię.

To, że rodzic decyduje o porach posiłków nie oznacza, że wyznacza ścisłe godziny siadania do stołu i pomiędzy nimi jest całkowicie głuchy na krzyki „am am am!”. Nie oznacza też, że na każde pokazanie palcem na coś do jedzenia od razu podaje to dziecku. Może Bobo po prostu mówi „banian” pokazując na banana tak samo jak mówi „lala” widząc lalę i wcale nie musi oznaczać głodu. Takie karmienie co chwilę w skrajnych przypadkach prowadzi do tego, że dziecko je 20-30 razy dziennie za każdym razem skubiąc gryzka (bo gdzie ma zmieścić więcej przy takiej częstotliwości jedzenia) i właściwie to nigdy nie ma okazji być ani trochę głodne.

Czyli to my dorośli wybieramy co znajdzie się na stole i kiedy jest czas posiłku. A jaką rolę przy karmieniu mają dzieci?

Decydują o tym ile zjedzą. I mogą zadecydować, że zjedzą ZERO. Tak jak nie chcemy żeby Bobo wchodziło w nasze kompetencje i decydowało co dzisiaj w propozycji na śniadanie (czipsy z żelkami i czekoladką do picia), tak i my nie powinniśmy ingerować w jego decyzje odnośnie ilości. Zasada podziału ról jest w miarę prosta do przestrzegania jeśli dziecko je tyle ile byśmy chcieli, lubi warzywa i prosi o dokładkę curry z soczewicą i kaszą. Trudniej się robi gdy maluch zostawia większość talerza i kręci głową na prawie wszystko poza bułą. Ingerowanie w zasadę podziału ról to nie tylko wciskanie na siłę mięcha do buzi albo krzyczenie, że nie wstaniesz od stołu dopóki nie zjesz, ale też przekupstwo (pójdziemy do kina jak zjesz zupkę), granie na emocjach (babci będzie przykro jak nie zjesz brukselki, tak się dla Ciebie napracowała w kuchni) czy odwracanie uwagi od jedzenia np. bajami i wkładanie do buzi łyżeczki tak, żeby dziecko się nawet nie zorientowało. Nie chce to znaczy, że nie chce. I dajmy mu do tego prawo. A jeśli ciągle nie chce i coś nas martwi w kwestii jedzenia to wybierzmy się z nim do specjalisty. Bo może coś go boli, uniemożliwia gryzienie albo z powodu choroby cierpi na brak apetytu. W żadnym z tych przypadków zmuszanie do jedzenia nie jest rozwiązaniem problemu. A wręcz może go nasilić. Dziecko się zniechęci do jedzenia i nawet jak pierwotna przyczyna odmawiania posiłków zniknie, to zostanie skojarzenie, że siadanie przy stole wiąże się z czymś nieprzyjemnym.

A więc my dorośli działamy w swojej strefie wpływu i pozwalamy dziecku działać w swojej. My decydujemy co i kiedy, a maluch podpowiada, wybiera i je tyle ile potrzebuje.

Mam dla Was kilka pomysłów na to co zrobić żeby szanując zasadę podziału ról, wpłynąć trochę jednocześnie na to co dziecko zje:
  • Zmiana formy – Bobo nie lubi mięsa. Może nie pasuje mu konsystencja? Spróbuj zrobić klopsiki mielone z warzywami, które dziecko lubi i dodaj do nich odrobinę mięsa. Albo wrzuć trochę mielonego do wytrawnego gofra (jeszcze tego nie próbowałam). Moja córka na przykład nie tknie awokado. A właściwie to rzuca się na nie gdy znajdzie je na stoliku i od razu przekłada jak najdalej od siebie 🙂 Jak tylko zrobię sobie na deser zblendowanego banana z awokado i kakao to wyjada i woła, że chce więcej.
  • Chowanie/przemyt – tutaj chodzi o to żeby dostarczyć jak najwięcej składników odżywczych, na których nam zależy. Wytłumaczę na przykładzie pasty sezamowej, która ma stosunkowo dużo żelaza, na którym mi osobiście zależało. Dodaję ją do owsianki, ciasteczek z amarantusa, smaruję nią kanapki i robię sosy z jej dodatkiem. I ból, że dzidzia nie zajada się mięsem jest dużo mniejszy 🙂
  • Unikanie podkarmiania – jeśli pomiędzy posiłkami dziecko będzie się zajadać chrupkami (co z tego, że przeznaczonymi specjalnie dla dzieci), słodyczami albo będzie non stop popijać soczki, to w porze posiłku raczej nie rzuci się na warzywa, bo zwyczajnie nie zdąży zrobić się głodne. Dlatego żeby uniknąć tego, że Ty stoisz w kuchni i wymyślasz najlepsze posiłki, a dziecko jest cały dzień na samych waflach ryżowych, zwróć uwagę na to żeby albo ograniczyć przekąski, albo podawać pomiędzy posiłkami zdrowe produkty (to może być niedojedzony obiad do zjedzenia na deser- może dziecko zje za godzinę jak rzeczywiście zgłodnieje)
  • Zjedz to samo co dziecko – często jedzenie rodzica jest atrakcyjniejsze niż jedzenie, które Bobo dostaje na swój talerzyk. Dlatego spróbuj jeść przy dziecku te pokarmy, na których najbardziej Ci zależy żeby ono zjadało. Ponieważ będą to raczej zdrowe pokarmy niż czipsy to Ty też na tym skorzystasz 🙂 Pamiętaj, że przy dzieciach mniej więcej półtorarocznych i starszych wyciąganie batona z szafki na ich oczach lub zamawianie ciasta czekoladowego w cukierni na kawie już pochodzi pod proponowanie. Bo takie dzieci dużo rozumieją, chcą robić to co Ty i jak będziesz im zakazywać albo ograniczać słodycze, jedząc je kiedy Bobo patrzy, to te słodycze staną się jeszcze bardziej atrakcyjne.
  • Ciesz się posiłkami i jedźcie razem – miła atmosfera przy stole może wpłynąć na to, że dziecko chętniej będzie do tego stołu siadać i próbować nowych rzeczy.

Stosowanie zasady podziału ról nieodłącznie wiąże się z karmieniem dziecka w sposób responsywny. O co chodzi w tym stylu karmienia możesz przeczytać tutaj.