Kochanie, dokończ proszę swoją zupkę

10 lutego 2020, 

My rodzice mamy duży wpływ na to, co nasze dzieci jedzą. Zwłaszcza kiedy są małe 🙂 Możemy im kłaść na stół to, co uważamy za zdrowe, możemy dawać dobry przykład zajadając się brukselką, możemy też zachęcać do jedzenia wartościowych produktów.

Jeżeli chodzi o to ostatnie, to wcale nie jest nie taka prosta sprawa, żeby zachęcać tak, żeby nie zniechęcać 🙂

W jednym z badań podzielono dzieci (3-5 letnie) na dwie grupy. Przez 11 tygodni podawano im dwa rodzaje zup – z dyni i z kukurydzy. Połowę dzieci namawiano do jedzenia zupy z dyni, nie ingerując w spożycie zupy z kukurydzy, z kolei druga część maluchów była namawiana do zjadania kukurydzianej zupy, podczas gdy do jedzenia dyniowej nikt ich nie zachęcał. To namawianie polegało na tym, że podczas 5-minutowego posiłku dziecku 4 razy mówiono „proszę, dokończ zupkę”. Nie było żadnych wrzasków, zmuszania, przetrzymywania przy stole. Przeprowadzający eksperyment zostali poinstruowani, że mają mówić do dzieci w miły, łagodny sposób. Takie delikatne namawianie, nic więcej.

Celem badania było sprawdzenie czy dzieci zjedzą więcej zupy jeśli się je troszeczkę poprzyciska, czy lepiej jest jednak po prostu posadzić Bobo przy zupie i nie ingerować w ilość, którą zjada. Sprawdzono również nastawienie dzieci do zup – czyli to, co o nich mówiły, czy twierdziły, że im smakuje i czy wyglądały na zadowolone, że zaraz nadchodzi posiłek.

Co się okazało?

Po 11 tygodniach podawania zup dzieci zjadały więcej zarówno tej, do której były namawiane, jak i tej drugiej. Jednak większy przyrost odnotowano przy zupie, którą mogły sobie zjadać bez ingerencji dorosłego. Ten wzrost w obu grupach wytłumaczyć można faktem, ze wielokrotna ekspozycja na dany produkt zwiększa szanse, że dziecko go polubi (jak np. piosenki z radia). Niemniej jednak porównując wpływ atmosfery przy posiłku (luźniejsza vs z delikatną presją) lepiej wypadło nieingerowanie w zawartość talerza dziecka. Co więcej maluchy, którym powtarzano żeby dokończyły zupę częściej uważały, że jej nie lubią, były niezadowolone z tego, że znowu ta zupa będzie na obiad i mówiły, że nie chcą jej jeść.

Nie oznacza to, że mamy teraz siedzieć w milczeniu przy stole żeby broń Boże nie zniechęcić dziecka i nie sprawić, że zje przez to trochę mniej. Jak będziemy się nadmiernie pilnować się i stresować „ojej to co ja mogę teraz mówić” podczas posiłków to dziecko z pewnością zauważy, że mama zrobiła się jakaś dziwna i efekty mogą być odwrotne od zamierzonych. I nie jest też tak, że nigdy nie wolno nam zapytać czy dziecko na pewno już się najadło albo zaproponować żeby wzięło jeszcze gryza. Zwróćcie tylko uwagę na to żeby nie być nadmiernie zainteresowanym zawartością dzieciowego talerza, nie komentować non stop tego co je i nie wywierać presji. Wręcz przeciwnie, najlepiej by było promieniować akceptacją i zaufaniem. Coś takiego jak jecie sobie razem z mężem albo koleżanką. Nikt nikomu raczej nie wylicza ile gryzków zjadł 🙂

Miłych posiłków!

Galloway AT, Fiorito LM, Francis LA, Birch LL. ‚Finish your soup’: counterproductive effects of pressuring children to eat on intake and affect. Appetite. 2006;46(3):318–323. doi:10.1016/j.appet.2006.01.019